środa

i tigrotti

czyli tygryski. Nie bylo nas dlugo, wszystko moja wina: nie mialam czasu ani na zdjecia ani na pisanie (przez co stracilam bez powrotu kilka miesiecy z zycia Zei, ktorych to nie uwiecznilam aparatem..). W miedzyczasie wyleczylismy sie z grzybicy (najpierw Zei pozniej Jackie), zapalenia gardla (Jackie), ze swierzbowcow usznych (najpierw Zei, pozniej Jackie), z ziarniaka (Jackie, to znaczy nie wyleczylismy sie bo cholerstwo ciagle wraca, na razie, odpukac, jest spokoj, moze nawet uda sie nam zaszczepic) oraz z zakazonej rany na uchu (Jackie). Taki moj los widac, ze kazdy moj kot musi koniecznie miec problemy zdrowotne :D Teraz czeka nas szczepienie i wymiana ostatnich zabkow u Zei (miejmy nadzieje, ze wszystko pojdzie gladko i ze nie maly nie wezmie za przyklad starszego brata, ktory ma wszystkie zeby krzywe, nie wiedziec czemu...). A tymczasem tygrysiatka sa na wakacjach: